z Budapesztu czy Pragi było tak blisko do Londynu. Dżaj Motal wiedział, że o wiele łatwiej zapowiadać brzmieniem głosu, kolistym gestem dłoni, rysując smugami dymu z papierosa konstrukcje przyszłej książki, niż ustalić jej kształt w punktach, bał się szyderczego mrugnięcia, jakim się będą za jego plecami porozumiewać pracownicy ambasady, potrząsając arkuszami streszczenia przyszłej książki. Spadał z wysokości, na jakie się wzbił, kres nadziei, rozpaczliwie - jak ustrzelony ptak - trzepotał skrzydłami wymowy.<br>- To będzie wymagało dodatkowych lektur, wyłącznego skoncentrowania uwagi na sprawach węgierskich, zajmie mi sporo czasu - zaczął.<br>Widać było z życzliwego uśmiechu radcy, że właśnie mu ta zwłoka dogadza, że nawet na