kroju. Mignęła mi też sylwetka szwagra, byłego ambasadora na Bliskim Wschodzie i przyszłego - w rogu Afryki. Patrzył na mnie z wysokości swojego wtajemniczenia i wydawał się postacią z innego filmu, zaplątaną na ten obrzęd przez pomyłkę kierownika planu. W kościele ani nie klękał, ani się nie żegnał, manifestując swój zawodowy ateizm, i z naganą spoglądał na siostrę, gdy ta biła się w piersi, aż grzmiało.<br>Okazało się, że odejście ojca boli mnie nie mniej niż klęska życiowych planów. Straciłem przeciwnika i punkt odniesienia. Teraz otwierała się przede mną bezdenna przepaść. Płakałem bezgłośnie, ocierając ukradkiem łzy, pięćdziesięcioletnia sierotka, podstarzałe dziecko, pierwszy uczeń