Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Gazeta Lubuska
Nr: 07.21
Miejsce wydania: Zielona Góra
Rok: 2005
poniedziałku do wczoraj koczowali na placu! Spali w autach, załatwiali się nieopodal, pomiędzy ruinami Ursusa. - Bo przecież tu idzie o nasz chleb. Nie będę miał miejsca, nic nie sprzedam. Nic nie sprzedam, nie zarobię. Nie zarobię, nie będę jadł. Muszę walczyć o miejsce - dowodził reporterowi starszy mężczyzna handlujący warzywami z auta.
Kiedy wreszcie wszyscy chętni zmieścili się na placu, zabrakło miejsca na wjazd. Wielu handlujących musiało robić po kilkanaście ,,kursów'' z towarem z oddalonego o kilkadziesiąt metrów dzikiego parkingu. - Ktoś nie pomyślał i zorganizował przenosiny z Jerzego na szybkiego - kwituje Edward Golewski z ul. Śląskiej, stały klient targowiska.

Sądny dzień

Miejsca
poniedziałku do wczoraj koczowali na placu! Spali w autach, załatwiali się nieopodal, pomiędzy ruinami Ursusa. - Bo przecież tu idzie o nasz chleb. Nie będę miał miejsca, nic nie sprzedam. Nic nie sprzedam, nie zarobię. Nie zarobię, nie będę jadł. Muszę walczyć o miejsce - dowodził reporterowi starszy mężczyzna handlujący warzywami z auta. <br>Kiedy wreszcie wszyscy chętni zmieścili się na placu, zabrakło miejsca na wjazd. Wielu handlujących musiało robić po kilkanaście ,,kursów'' z towarem z oddalonego o kilkadziesiąt metrów dzikiego parkingu. - Ktoś nie pomyślał i zorganizował przenosiny z Jerzego na szybkiego - kwituje Edward Golewski z ul. Śląskiej, stały klient targowiska.<br><br>&lt;tit&gt;Sądny dzień&lt;/&gt;<br><br>Miejsca
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego