naszą żabę, bo naprawdę trudno wycenić, który którego bardziej nie lubi. Na to zjawiła się moja mama: rzut oka na mnie, walizkę, Maćka D., złożyła puzzle, podeszła do mnie zwyczajnie, na dzień dobry pocałowała i spytała, czy jadłem śniadanie. D. skrzywił się, jakby na próbie aktorka pomyliła kwestie.<br>Przygotowywał wtedy autorski spektakl skompilowany z fragmentów wszelkiej polskiej klasyki, nie tylko zresztą teatralnej, bo cytował na przykład księdza Kitowicza - miał to być Polaków portret własny, jak anonsował w wywiadach, a w gruncie rzeczy paszkwil. Ostatecznie wszystko zginęło w symbolice tak zagmatwanej, że przy sztuce Maćka D. Umarła klasa czy Wielopole, Wielopole wydawały