mózgu przedziera się przez pokłady samozadowolenia ta straszna wieść: oto ma odejść papież. Nasz papież. Obserwuję swoje uczucia, jakbym słuchał zwierzeń kogoś innego. Oczywiście górę bierze egoizm. A więc to koniec? Koniec mojej młodości. Koniec mojego życia. Papa Wojtyła, który został wybrany, gdy miałem szesnaście lat, ciągnął i ciągnął mnie aż do czterdziechy, i dociągnął. I oto stoję teraz na tym podwórcu, obok granatowego volvo księdza biskupa, i czuję, że odchodzi ojciec i zostawia mnie, starego, już ulepionego, i w gruncie rzeczy żaden bunt ani żadne dopełnienie się nie zdarzy. Przebalowaliśmy razem te dwadzieścia kilka lat, ty, drogi ojcze, odchodzisz, misję swą