krew.<br>- Musi? - rozdarł się Windsor Imbra. - Łajno psie! Ot, korci mnie, by wam pokazać, że nie musi wcale! Ot, wyjdę stąd i precz sobie pojadę, wstecz się ani oglądając. Wtedy własną se tu krew wytaczajcie! Mnie mierzi sama myśl, by motłochowi uciechy przysparzać!<br>- Niechże idzie - z tłumu wystąpił nagle zarośnięty aż po oczy typ w kubraku z końskiej skóry. - Niechże idzie, jeśli jego mierzi. Mnie tam nie mierzi. Mówili, że kto tę Szczurzycę usiecze, weźmie nagrodę. Ja się zgłaszam i na arenę wchodzę.<br>- A takiego! - zawrzasnął nagle jeden z ludzi Imbry, niewysoki, lecz żylasty i mocno zbudowany mężczyzna. Włosy miał bujne