o szóstej czy o piątej, zastanie się ją siedzącą w łóżku i odmawiającą modlitwy, głośno prawie z krzykiem , a spojrzenie obracała nieprzytomne, załzawione i dwie wilgotne strużki żłobiły ślad na policzkach. Babcia Misia w zimie spała, do dziesiątej, obudziwszy się, przeciągała się jeszcze rozkosznie po kociemu. Wieczorem długo w pokoju babki Dilbinowej rozlegały się kroki. Chodząc paliła swoje papierosy. Monotonny tupot rozlegający się w ciszy domu usypiał Tomasza. W dzień na spacery po ogrodzie babka nigdy <page nr=71> nie wybierała się sama, potrzebowała jego obecności, bo cierpiała na zawroty głowy; zatrzymała się na środku ścieżki z wyciągniętymi rękami i wołała, że pada, żeby