Jechałabym tak na tym małym <orig>oszustewku</> do końca, ale z urodzenia nieufne białe wrony wyraźnie zaczęły mnie podejrzewać. Miały widać rozeznanie, co do czasu potrzebnego na przelanie się tego świństwa z butelki w pacjenta. Dziwiły się, kiwały głowami, coś za szybko to u mnie szło. Zaczęły mnie kontrolować. Wpadały znienacka, bacząc jak cała aparatura działa. Teraz sztuka polegała na tym, aby zależnie od sytuacji, w odpowiednim momencie te zdrowodajne kropeleczki przyspieszyć, a w razie zagrożenia zwolnić. <br>Oj, była to zabawa, boki zrywać, dość nawet ekscytująca, nie powiem. W każdym razie zawsze już jakieś urozmaicenie, niewinne podchody na zasadzie kto kogo. Obudziła