Typ tekstu: Książka
Autor: Nienacki Zbigniew
Tytuł: Księga strachów
Rok wydania: 1987
Rok powstania: 1967
ruszył ścieżką, a ja podreptałem za nim, nasz prezes zaś skierował się do obozu.
Nie uszliśmy daleko. Z nieprzeniknionego cienia drzew wyłonił się żałobny kondukt. Na przedzie kroczył Sokole Oko, na wyciągniętych rękach niosąc martwego Sebastiana, a za nim szła płacząca Kasia .
Zamykał kondukt pochlipujący Wiewiórka, który ronił łzy nie bacząc, że powinien zachować się jak dorosły mężczyzna.
Objąłem. dziewczynkę ramieniem, starając się dodać jej otuchy. I tak powróciliśmy do obozu, w ciszy i smutku. Dogonił nas doktor; bo - jak się okazało - i on odbył spacer na górę zamkową. Chciał obejrzeć Sebastiana, ale Kasia nie pozwoliła, histerycznie piszcząc: "Nie ruszajcie mojego
ruszył ścieżką, a ja podreptałem za nim, nasz prezes zaś skierował się do obozu.<br>Nie uszliśmy daleko. Z nieprzeniknionego cienia drzew wyłonił się żałobny kondukt. Na przedzie kroczył Sokole Oko, na wyciągniętych rękach niosąc martwego Sebastiana, a za nim szła płacząca Kasia &lt;page nr=130&gt;.<br> Zamykał kondukt pochlipujący Wiewiórka, który ronił łzy nie bacząc, że powinien zachować się jak dorosły mężczyzna.<br>Objąłem. dziewczynkę ramieniem, starając się dodać jej otuchy. I tak powróciliśmy do obozu, w ciszy i smutku. Dogonił nas doktor; bo - jak się okazało - i on odbył spacer na górę zamkową. Chciał obejrzeć Sebastiana, ale Kasia nie pozwoliła, histerycznie piszcząc: "Nie ruszajcie mojego
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego