nieudolność, z jaką wklejono doń zdjęcie naszego łatwowiernego ziomka. To, co nastąpiło potem, nie miało nic wspólnego ze snem o cudownej krainie. Po licznych przesłuchaniach, niefortunny podróżnik został umieszczony na pokładzie samolotu relacji Chicago-Wiedeń, a po szczęśliwym wylądowaniu został ponownie poddany kolejnym przesłuchaniom, tyle że w innej scenerii, pod bacznym okiem innych żandarmów i w innym języku.<br>Najdziwniejsze zdarzenie miało jednak miejsce właśnie na lotnisku w Wiedniu. Otóż, w pewnym momencie odebrano tam anonimowy telefon informujący, że na biurku lotniskowego oficera żandarmerii leży koperta - a w niej... polski, prawdziwy paszport J.W., który prawdopodobnie został tam podrzucony przez fałszerza - amatora