jej w oczy.<br>- Może byłoby lepiej - szepnęła - ale zrobię jak zechcesz.<br>Pod jego wrogim spojrzeniem pochyliła głowę, jak przygarbiona nadmiernym brzemieniem, rudawe włosy osunęły się falą zasłaniając twarz. Nie odgarnęła ich zwykłym ruchem, pozwalała, by spadały bezwolną kaskadą.<br>- Wszystko, po co byś tu wracał, można kupić - powiedziała wreszcie. - Zostawmy część bagaży. Rozumiem, chcesz stworzyć pozór, że wyjeżdżamy tylko na święta. Czy uspokajasz samego siebie, że jeszcze czas na ostateczną decyzję?<br>- A ty myślisz...<br>- Nic nie myślę. Wiem. Ja tylko chciałabym ci pomóc. Ale ty musisz sam. Inaczej byś mnie znienawidził.<br>W głębokiej ciszy słyszeli pokrzykiwanie kucharza, brzęk moździerza, w którym ubijał