nogi, byliśmy przerażeni. Ropiejące rany pokrywały całą skórę. Przydzieliliśmy mu natychmiast pomieszczenie na pierwszym piętrze w korytarzu, gdzie obok zajmowały dwa pokoje pani Janina Mortkowicz z córką Hanką Olczakową i wnuczką Joanną. Jerzy, bardzo inteligentny, dowcipny, dobry poeta, szybko zdobył sympatię lokatorów Krupniczej. Nie lubił opowiadać o swych przeżyciach, może bał się Urzędu Bezpieczeństwa, a może po prostu budziło to w nim przykre wspomnienia. Jerzy był weredykiem i walił prosto z mostu, co miał na myśli i co sądził o kolegach. Nikt jednak nie brał tego poważnie, gdyż wyrobił sobie opinię trochę zwariowanego, a mając na względzie jego martyrologię, wybaczano mu