do płotów. Komentowali znad sztachet wyprawę Linsrumów życzliwie, lecz z umiarem. Znalazł się też Ferdzia z fajerką. Szedł w pewnej odległości, patrząc uważnymi czarnymi oczami na Polka, który zamknąwszy powieki, oparł zimną głowę o cienkie ramię Dziadzi. Kiedy mijali sklep, wyszedł na ganek baptysta, zamykając Biblię. Oparł się łokciami o balustradę uczynioną ze spłowiałych desek, z których wyleciały sęki.<br>- Do Burby, co? - spytał. Pani Linsrumowa przyśpieszyła kroku.<br>- A co wasz ksiądz powie, pani Linsrumowa? - ciągnął nieproszoną indagację prowokator religijny. Pani Linsrumowa udawała, że nie słyszy.<br>- Czy nie lepiej lekarza sprowadzić z miasta? Babka odwróciła się nagle, wyciągając dłoń ułożoną w figę