czuła się bezradna i ogłuszona. Bomby padały na miasto, domy waliły się w gruzy i wybuchały pożary. Na jej oczach ginęli ludzie i nie mogła udzielić im żadnej pomocy. Ale wiejskość natury, brak lękliwości w obliczu cielesnych cierpień, bo przecież jako dziecko widziała wzdęte krowy, okulałe konie, szlachtowane świnie i barany, rany od siekiery i kosy, choroby krwawe i bolesne, a także śmierć ludzi cierpiących i pobożnych, <page nr=51> ten wiejski hart ducha Weroniki sprawił, że ona właśnie zorganizowała inne siostrzyczki podczas oblężenia miasta, nauczyła się opatrywać rannych, pielęgnować chorych, czuwać przy konających. Coraz więcej było w jej sercu miłosierdzia. Myślała wtedy, że