kamienny spokój i okiem nie mrugnęła, kiedy w narożniku dziedzińca najbliższym morzu otworzyły się samoczynnie wrota windy w skale. Wyglądało to zupełnie nierealnie, coś jak "Sezamie, otwórz się!" Zjechaliśmy już na sam dół i ujrzałam maleńki port, otwarty nie na zatokę, a na ocean, prześlicznie obudowany bardzo wysokim falochronem, z basenikami, w których stały przycumowane dwie średniej wielkości motorówki. Całość była oświetlona tak samo jak budynek, łagodnym, rozproszonym blaskiem.<br>- Tu zaraz obok jest miasto - poinformował tłusty, starannie unikając wymieniania nazwy owego miasta. - Nie widać go, bo te skały zasłaniają. Ale widać statki, wypływające z portu, a kawałek może pani zobaczyć z