Typ tekstu: Książka
Autor: Andrzej Czcibor-Piotrowski
Tytuł: Cud w Esfahanie
Rok: 2001
półmrok: światło sączyło się tylko przez prześwity, tak zmyślnie wbudowane w sklepienie kopuł, by nie mogły tu dotrzeć strumienie deszczu, ale długo jeszcze widzieliśmy na swoich twarzach ciemne plamy: krew burzyła się w nas, podbiegała tuż pod skórę, jakby groziła nagłym wytryśnięciem, a więc szliśmy w milczeniu i milcząc, opuściliśmy bazar, i zawróciliśmy:
musieliśmy się spieszyć, bo ta rozmowa z młodym Persem przeciągnęła się, zdjęcia krążyły z rąk do rąk, i wpatrywaliśmy się w nie, i nawet nie podnosząc wzroku na naszego gospodarza, wiedzieliśmy, że chciałby sam się rozebrać i stanąć przy nas, rozebranych, i obejmować nas, i ściskać, i spać
półmrok: światło sączyło się tylko przez prześwity, tak zmyślnie wbudowane w sklepienie kopuł, by nie mogły tu dotrzeć strumienie deszczu, ale długo jeszcze widzieliśmy na swoich twarzach ciemne plamy: krew burzyła się w nas, podbiegała tuż pod skórę, jakby groziła nagłym wytryśnięciem, a więc szliśmy w milczeniu i milcząc, opuściliśmy bazar, i zawróciliśmy:<br>musieliśmy się spieszyć, bo ta rozmowa z młodym Persem przeciągnęła się, zdjęcia krążyły z rąk do rąk, i wpatrywaliśmy się w nie, i nawet nie podnosząc wzroku na naszego gospodarza, wiedzieliśmy, że chciałby sam się rozebrać i stanąć przy nas, rozebranych, i obejmować nas, i ściskać, i spać
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego