Typ tekstu: Książka
Autor: Przybora Jeremi
Tytuł: Przymknięte oko opaczności
Rok: 1995
świętego, więc może - święty? Aż wreszcie nadeszła wiosna. Nadejście jej zapowiedziały tryumfalne salwy łąk "szeroko nad błękitnym Niemnem rozciągnionych". Lód, którym, podmokłe jesienią, skute były przez długą zimę, pękał oto z hukiem, trochę jakby podziemnym, bo tłumionym przez grubą jeszcze powłokę śniegu. Takiego iście haendlowskiego, wiosennego hymnu z kotłami i bębnami nigdy ani przedtem, ani potem nie słyszałem, choć lud mawiał o nim skromnie, że łąki "gadają". No, a później to już ten banał doroczny pąków, kwiatów, słowików, drozdów, wilg i czapli, wracających z zagranicznych wojaży. Kiedy noce stawały się bezsenne od słowików (a było ich w parku zatrzęsienie), srebrnych budzików
świętego, więc może - święty? Aż wreszcie nadeszła wiosna. Nadejście jej zapowiedziały tryumfalne salwy łąk "szeroko nad błękitnym Niemnem rozciągnionych". Lód, którym, podmokłe jesienią, skute były przez długą zimę, pękał oto z hukiem, trochę jakby podziemnym, bo tłumionym przez grubą jeszcze powłokę śniegu. Takiego iście haendlowskiego, wiosennego hymnu z kotłami i bębnami nigdy ani przedtem, ani potem nie słyszałem, choć lud mawiał o nim skromnie, że łąki "gadają". No, a później to już ten banał doroczny pąków, kwiatów, słowików, drozdów, wilg i czapli, wracających z zagranicznych wojaży. Kiedy noce stawały się bezsenne od słowików (a było ich w parku zatrzęsienie), srebrnych budzików
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego