tak myślałam. Dom zacny i skoligacony...<br>Odwróciła się zadowolona i zderzyła piersiami z Anusią, podsłuchującą za kotarą.<br>- Co jejmościanka tu robisz? - zapytała macierz groźnie. Groźniej, niż to mówiły <br>jej oczy.<br>- Przyszłam jeno, pani matko, zapytać, zapytać... - bąkała winowajczyni zmieszana. <br>Była taka urocza w swoim zakłopotaniu, że nawet wojewoda uśmiechnął się bez <br>przymusu.<br>Zachęcona uśmiechem, przypadła do ojca. Wszak była ulubienicą, której wolno <br>było dawniej wchodzić do komnaty rodzica o każdej porze. Przysiadłszy na ziemi <br>oparła łokcie na tapczanie i tchnąc świeżością wprost w twarz chorego, świergotała:<br>- Lepiej wam, jegomość dobrodzieju, panie ojcze? Oj, to dobrze, dobrze! Martwiłam <br>się o was, że strach