częściej zapraszał do swojego mieszkania, w którym nagle gości zaczęło ubywać lub szybciej wychodzili, nie odrywał ode mnie wzroku, czułem ten wzrok wszędzie, zwróciłem uwagę na jego wzrok, na jego oczy, które wędrowały dokładnie za moim spojrzeniem, czegoś ode mnie oczekiwały, a nawet żądały jakiegoś ślepego posłuszeństwa. <br><br>Patrzył na mnie bez przerwy, przy każdej okazji jego ręce dotykały moich rąk i ramion, zauważyłem, że pan Lenk jakby dyskretnie monitorował, na ile może sobie ze mną pozwolić, i kiedy traktując jego dotyk jako wyraz przyjacielskiej zażyłości, nie protestowałem, kiedy nie przywiązywałem do tych niewinnych na pozór dotknięć żadnej wagi, stawały się coraz mniej