północ,<br>Pięcioma chłonę złoty wiew południa,<br>Aż tak je składam w wieczne pożegnanie,<br>Jakbym miał objąć twarz śpiącej kobiety.<br><br>Bo tu, gdzie wzgórza kładą łby na łapach,<br>Tu twe wezgłowia odnajduję święte;<br>A tam gdzie rzekę ostry mróz naprężył,<br>Tam twój kręgosłup zastygł w zachwyceniu;<br>Tak jesteś wielka w tej bezbrzeżnej złudzie,<br>Że litość bierze nad twą klęską małą.<br><br>Poniosłaś klęskę. Ja poniosę dalej<br>Nozdrza zamarzłe, wargi nadkruszone;<br>Czas mnie poniesie w klimaty starości,<br>Głód - na postoje spopielonych ognisk,<br>Gasnąca gwiazda - w swój miedzioryt cienki;<br>Gwiezdne mnie wzgórza wezmą w posiadanie.<br><br>II<br>Bo kto nas rodził, rodził nas odlegle -<br>Lecz pomyśl