Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
podzielał jego oburzenia.

- Czego się, baria, gniewasz? Święta woda nie takich uleczyła. Mój brat cierpiał na wieczną czkawkę, a - jak w "Krieszczenije" wykąpał się w przeręblu, to ani-ani, jakby ręką odjął...

Wieczorem, gdy byłem już w łóżku, przyszła zapłakana Tekla i głaszcząc mnie po głowie zaczęła mówić szybko i bezładnie:

- Adasieczka, ty się nie sierdź... Ja już o tego Gawriłę to chyba zrobiłam się oszalała... Ja wiem, że to była pakość...

Odrzekłem jej słowami Mieńszykowa, które zapamiętałem, gdyż wydały mi się bardzo mądre:

- Przecież nie wszystko w życiu robi się dla pieniędzy...

Słowa te musiały dotknąć ją do żywego. Cofnęła
podzielał jego oburzenia.<br><br>- Czego się, baria, gniewasz? Święta woda nie takich uleczyła. Mój brat cierpiał na wieczną czkawkę, a - jak w "Krieszczenije" wykąpał się w przeręblu, to ani-ani, jakby ręką odjął...<br><br>Wieczorem, gdy byłem już w łóżku, przyszła zapłakana Tekla i głaszcząc mnie po głowie zaczęła mówić szybko i bezładnie:<br><br>- Adasieczka, ty się nie sierdź... Ja już o tego Gawriłę to chyba zrobiłam się oszalała... Ja wiem, że to była pakość...<br><br>Odrzekłem jej słowami Mieńszykowa, które zapamiętałem, gdyż wydały mi się bardzo mądre:<br><br>- Przecież nie wszystko w życiu robi się dla pieniędzy...<br><br>Słowa te musiały dotknąć ją do żywego. Cofnęła
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego