ściany i sufit, szeroko rozkraczony <br>na grubych nogach stół ze szramą po nożu na blacie, <br>ziemniaki w garze, szczerzące w uśmiechu żółte <br>zęby oślinione bąbelkami wody, i kamienna, przeżarta <br>w ciągłym myciu chemikaliami, podłoga. Potem zielony, <br>obojętny chłód jadalni, przesycony zapachami setek posiłków <br>tych świeżych i tych odgrzewanych, za nią bezruch sprasowanego <br>upałem powietrza i tak samo nieruchoma bryła Domu.<br>I wszyscy wokół gestykulujący, wykrzywieni w grymasach. <br>Oczy Pinokia za wypukłymi szkłami brzydkich okularów, <br>ukryte w szparkach oczka Łysego, grube, mlaskające usta <br>Palucha. Kolorowe papierki na krótko obciętych włosach, <br>oczy zdumione, szeroko otwarte, "chłopczyku" i jeszcze <br>ktoś. I upał. Gruba rusza