nocy wiatr.<br>W drugi dzień świąt wybraliśmy się na Turbacz ponownie, tym razem na biegówkach. Najmłodsza latorośl wzięła zamiast nart plastikowe jabłuszko. W drodze powrotnej przeżyliśmy moment grozy, kiedy jadący pod górę skuter na pełnej szybkości mijał nasze dziecko ślizgające się na jabłuszku. Nikomu nie życzę, by przeżywał takie poczucie bezsilności, jak my w tamtym momencie. Na szczęście dziecko uskoczyło w porę na skraj szlaku. Po pewnym czasie, nieco niżej, leżąc na nartostradzie i usiłując rozplątać węzeł gordyjski, jaki utworzyły biegówki, moje nogi i kijki narciarskie, usłyszałem ponownie ryk silnika. Tym razem skuter przejechał innym wariantem, jednak gdyby pojechał "moim", to