pan stąd, łajdaku jeden! <page nr=213> Policjanta każę zawołać! Precz mi z oczu! O, łotrze przeklęty!<br>Edward chichocząc poszedł do pokoju. Stamtąd krzyknął jeszcze:<br>- Potem żeśmy ją krajali, istotnie, otruła się - sublimatem, haha! Ależ komik z pana!<br>Leżał zdenerwowany, ciężko dysząc. Czuł żar na policzkach. Wstrętne wynurzenie Edwarda uświadomiło mu grozę jego bezsilności. Bo przecież źle z nim było, skoro miano odwagę mówić mu podobne rzeczy. Jakby na potwierdzenie Edward stanął w mroku kuchni i wyrzekł. drwiąco:<br>- Oczywista, że wszystko, co panu powiedziałem, było zmyśloną brednią. Chciałem się dowiedzieć, jak pan na to zareaguje. Po prostu maleńki eksperymencik! I owszem, rzeczywiście krajaliśmy dzisiaj