w pustynnej wojnie nad Zatoką Perską i nadawałby się na afgańskie warunki, stał bezczynnie na lądowisku śmigłowców w dolinie Pandższiru. Massud nie wsiadał do niego, odkąd przyszło mu do głowy, że Amerykanie mogli nafaszerować samochód szpiegowską aparaturą pozwalającą go śledzić. A choć nigdy nie zaliczał Amerykanów do swoich wrogów, przeciwnie, bezskutecznie zabiegał o ich przyjaźń, nie życzył sobie, by ktokolwiek w najmniejszej nawet mierze ograniczał jego wolność. Jeździł więc w eskorcie zaufanej gwardii przybocznej terenową toyotą, jak dawniej, jak w latach świętej wojny. Jak dawniej niezmordowany, wizytował linie frontów, objeżdżał posterunki, zagrzewał do walki, dodawał ducha, karcił. Jak dawniej nie odstępowali