podwieczorka. Róża po wpływem domowego gwaru oprzytomniała, potarła czoło.<br>- Nie wiem - powiedziała innym, tym swoim nowym, cichym głosem - żyje on czy umarł... Do niedawna wspominając go przeklinałam. Dziś mówię: jeżeli żyje, pokój z nim. Umarł? Niech ziemia lekką jemu będzie. Dziś... ja odpuściłam każdemu.<br>Wstała. Jak cień czarny, duży, zaczęła bezszelestnie krążyć między meblami. Niebawem przemówiła znowu:<br>- Tak, zbliżam się, Marciu, do najważniejszej rzeczy... Przez kogo! dzięki komu mogę dziś odpuścić winowajcom i prosić, żeby mnie odpuszczono? Dzięki - niemu. Dzięki - Gerhardtowi. <orig>Urocznymi</> słowami odezwał się ten Niemiec w Królewcu! Przed nim stała zła, śmieszna, stara kobieta, której nie danym było przeżyć