Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Cosmopolitan
Nr: 12(32)
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1999
krzyknąłem wyrywając ci to paskudztwo i wyrzucając przez okno. Nic nie powiedziałaś, tylko zamknęłaś drzwi do swojej pięknie urządzonej stylowymi meblami sypialni. Jednak najgorsze nastąpiło za dwa tygodnie. Stałem właśnie z workiem pełnym zdobyczy najlepszej marki pod naszymi drzwiami, gdy dobiegł mnie zza nich jakiś dziwny głos, pomrukiwanie, chichot. Wszedłem bezszelestnie i na pięknej stylowej szafce w przedpokoju ujrzałem szczyt bezguścia, jakiegoś pluszowego stworka ze szpiczastymi uszami.
- Da a lo ju taj - powiedział do mnie i zamrugał oczami.
- Co to jest? - wykrztusiłem.
- To jest Furby - odpowiedziałaś chłodno patrząc mi prosto oczy. - I nie jest bazarowym badziewiem, lecz markowym towarem.
- To jest
krzyknąłem wyrywając ci to paskudztwo i wyrzucając przez okno. Nic nie powiedziałaś, tylko zamknęłaś drzwi do swojej pięknie urządzonej stylowymi meblami sypialni. Jednak najgorsze nastąpiło za dwa tygodnie. Stałem właśnie z workiem pełnym zdobyczy najlepszej marki pod naszymi drzwiami, gdy dobiegł mnie zza nich jakiś dziwny głos, pomrukiwanie, chichot. Wszedłem bezszelestnie i na pięknej stylowej szafce w przedpokoju ujrzałem szczyt bezguścia, jakiegoś pluszowego stworka ze szpiczastymi uszami. <br> - Da a lo ju taj - powiedział do mnie i zamrugał oczami. <br> - Co to jest? - wykrztusiłem. <br> - To jest Furby - odpowiedziałaś chłodno patrząc mi prosto oczy. - I nie jest bazarowym &lt;orig&gt;badziewiem&lt;/&gt;, lecz markowym towarem. <br> - To jest
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego