inność, żeby przestali szeptać między sobą, patrzeć na mnie, by ich uciszyć. Jestem naturalny tylko sam ze sobą, szczery aż do bólu tylko wobec siebie, pojawienie się drugiego człowieka od razu burzy harmonię, jest zgoła czymś niebezpiecznym dla mnie, w jednej chwili robię przegląd postawy, gestów, uzębienia, moje ciało samo, bezwiednie układa się we wzór, staje się kłębkiem procesów niewidocznych na zewnątrz, kontroluję już oddech, układ stóp, wyraz twarzy, kierunek spojrzenia, jeśli uśmiecham się, robię to delikatnie, ujmująco (tak mi się wydaje), żeby od razu nie uwidaczniać wszystkich braków, barwy zdradzającej tryb życia, sposób prowadzenia się, zgoła odmienny niż ten, który