fazę spadania, Dżaba łapie ją kładąc jak sędziowie piłkarscy prawą ręką na wierzchu lewej dłoni. Orzeł. Trudno, śmieją się, musisz ją zrobić. No to jeszcze jedno piwo, mówi Dżaba i nikt nie protestuje, gdy przysiada się do tłustawej bladolicej dziewczyny z rudym kokiem, który za chwilę rozpuści i pozwoli włosom bezwładnie spłynąć na plecy, wychodząc wszyscy podają mu ręce i kładąc dłonie na jego ramionach, mówią - trzymaj się. <br>Wracam tej samej nocy, a właściwie już nad ranem, jest czwarta, inny świt, inny świat. Ostatnie autobusy nocne, pierwsze dzienne. Zupełnie absurdalny policyjny radiowóz leniwie jadący szeroką aleją. Przez chwilę myślę, żeby go