Dla słuchających go kompanów od kielicha tego rodzaju uwagi brzmiały nawet zabawnie. Ale nie dla rodziny, która na wylot znała jego wybuchowy, agresywny charakter. Jerzy B. po pijanemu wszczynał awantury, a wtedy lepiej było w ogóle z nim nie dyskutować, bo zawsze musiał mieć rację. Szydził z żony, wypominał, jaka biedna była, nim za niego wyszła. <q>- Nigdy bym się z taką dziadówą nie ożenił, ale jej matka podstępnie wsypała mi lubczyku do herbaty, no i zgłupiałem</> - żalił się synom, zamężnej córce, zięciowi i sąsiadom.<br>Córka z mężem od paru lat mieszkała "na swoim". Natomiast dwaj synowie: Tadeusz i Marek żyli z