zda się, leniwie pełzły gdzieś nad podłogą, snuły się ociężałe, senne <page nr=80>.<br> Pikole , czuli, że lada chwila sprężynowe drzwi zakłapią w garderobie, a wtenczas trzeba się ocknąć i ruszyć z miejsca. Niepokoiły ich głosy dolatujące z kawiarni - tam wiecznie coś huczało, szum wzmagał się, to znów przyciszał - o tej godzinie tam bił puls "Pacyfiku".<br>Naraz coś z hurgotem runęło na podłogę. Pikole nerwowo oderwali się od ścian i wściekłym wzrokiem spojrzeli na bufet. "Jak można tak piekielnie hałasować! Oczywiście, to ten niedojda bufetowiec." Jakoś tak niezręcznie wysunął szufladę, że wypadła mu z ręki, a noże, widelce i blaszane pudełka rozleciały się z