oglądaliśmy jakiś film - mówi znajoma zaginionego. - Około 23, tuż po filmie Andrzej wstał, ubrał się i powiedział, że musi wyjść zadzwonić. Nie mamy telefonu, najbliższy aparat jest w domu wczasowym "Wena" naprzeciw mojego domu. Wyszedł, pies pobiegł za nim. Wtedy widziałam go po raz ostatni. Myślałam, że gdzieś poszedł na bilard, np. do restauracji "Magdalenka". Około 4.30 wrócił do domu pies... Pytałam o Andrzeja wszędzie. Nie wiem czy miał jakieś pieniądze. W domu zostawił dokumenty i aparat do insuliny. Pamiętam tylko, że wieczorem, przed zniknięciem Andrzej pił piwo i zażywał jakieś tabletki. Nie wiem, co to było.<br>Zdaniem sąsiadów, w