Wzruszyłam ramionami i z pasją rzuciłam się do "tworzenia", ja - odnosząca w tym względzie zawsze szkolne sukcesy. Dzielna uczennica i wierna słuchaczka socjalistycznej szkoły, wysmażyłam błyskotliwe wypracowanie o bohaterze pozytywnym, walczącym ze złem, występującym w obronie słabych, chorych, biednych, dzieci itd., itd. wszyscy to znamy.<br>Pominęłam zupełnie zeza. Zupełnie nie biorąc pod uwagę, że być może podoba się on Marysi dlatego właśnie, że ma "feler", że nie jest nadczłowiekiem, że ma wadę, która jej pewnie jest bliska. Marysia bez słowa komentarza przetłumaczyła wypracowanie, mimo że ja oczywiście domagałam się komplementów. Następnego dnia poszła do szkoły, ja dopytywałam się codziennie o stopień, ona milczała