naskórek. Wszyscy mieli twarze ogorzałe, sczerniałe od wiatru i mrozu, wargi spierzchnięte i popękane. A mróz trzymał trzydziestostopniowy, sierdzisty. Nawet kiedy osiągał czterdzieści stopni, naczelnik nie zgadzał się na przerwanie pracy. "Wojna się nie skończyła" - mówił. Wiadomości z frontu były ponure, choć liczono, że zima Niemców ukatrupi. Tymczasem trwała zażarta bitwa o Moskwę. Ale te wielkie napięcia i rozpacz, krew, pot i łzy były daleko od Kazachstanu, jakby w innym świecie. Po śnieżnych przestrzeniach stepu wiatr toczył koliste burzany, zwane z ukraińska <orig>perekotypolem</>. Jurek i Mariuszek chwytali je, bo ich zeschłe gałązki nadawały się na podpałkę. Najsmutniejsze było Boże Narodzenie, bez