Drzwi, które nie chciały otworzyć się przed kwadransem, gdy stukał do nich i kołatał ów młody człowiek, zdający się nie słyszeć stanowczego głosu: - Proszę odejść i nie niepokoić nas więcej! - teraz, gdy podbiegła pod nie głośna wrzawa, podniecone krzyki, teraz - te same drzwi uchyliły się i wyjrzały przez szparę dwie blade, przerażone twarze. Był to dzień 12 listopada, lecz zmarł 28. Ciężko wówczas rannego przewieziono z korytarza domu przy Josefst"dter Strasse do szpitala.<br><br>Rodzina, przyjaciele - tak z jednego, jak i z drugiego kręgu bohaterów ponurego dramatu, a szczególnie wielbiciele poezji "pieśniarki niedoli ludu polskiego" - postarali się potem o zmowę milczenia