to sama dostawałam. Chodziłam z sińcami i pręgami. Na Północy by do tego nie doszło, tam nie było nacjonalności. <br><br>Chciałam wyjechać. Wyjeżdżał ze Święcian Żyd, któremu się podobałam, ale mój mąż zapowiedział, że nie da mi zezwolenia na dzieci. Postanowiłam wydostać się przynajmniej do Wilna. Myślałam sobie, kulturalne miasto i bliżej rodziny, do Święcian tylko sto kilometrów. Szukałam kogoś, kto by zamienił się na mieszkanie, ale nikt nie chciał zamienić Wilna na Kurenai. W końcu się trafił oficer, który wyjeżdżał do Moskwy, do Akademii Wojskowej, i potrzebował pieniędzy na alimenty. Ale jego mieszkanie miało tylko trzydzieści metrów kwadratowych, a przepisy przy