posuwając po ilastym dnie stopę za stopą, żeby się nie wystraszyła, zbliżyłem się do niej.<br> Szedłem tą wodą pełną jej nagości do tego nadgryzionego jabłka w jej ręce, do tych dwóch żywych jabłek zanurzonych w wodzie.<br> Początkowo prosiła, żebym się nie zbliżał, żebym jej dał spokój.<br> A gdy byłem już bliziutko niej, poczęła uciekać, zasłaniając się przede mną rozbryzgiwaną rękami wodą.<br> Dopędziłemją po paru krokach.<br> Odwróciłem twarzą do siebie i trzymając ją za łokieć, cal po calu przyciągałem do siebie.<br> Musiałem łamać jej opór, jak się łamie grzbiet sarny lub weselnego cielaka.<br> Woda, prawie ciepła, coraz bardziej stygła od jej ciała