Typ tekstu: Książka
Autor: Parandowski Jan
Tytuł: Niebo w płomieniach
Rok wydania: 1988
Rok powstania: 1947
osaczał wielooki.
A tuż za wstydem szedł strach, na wpół senny, gorączkowy strach, który pożera
czas, tak że z całego półrocza zostaje miesiąc, tydzień, jedna doba, jedna godzina
i oto już wszystko stracone, repetent zostaje porzucony na drodze jak bezużyteczny
przedmiot. Zerwał się z łóżka, drżącymi rękami wciągnął spodnie, włożył bluzę
i zapalił lampę. Spod białej umbry padł, szeroki krąg żółtego światła, ciepły,
pojednawczy i zachęcający. Teofil otworzył Liwiusza, kajet do słówek łacińskich;
po lewej ręce miał słownik i gramatykę. Szedł w tekst jak w las, karczując najpierw
nie znane wyrazy. Po każdym takim wyrębie robiło się trochę jaśniej, ale poszczególne
osaczał wielooki. <br>A tuż za wstydem szedł strach, na wpół senny, gorączkowy strach, który pożera <br>czas, tak że z całego półrocza zostaje miesiąc, tydzień, jedna doba, jedna godzina <br>i oto już wszystko stracone, repetent zostaje porzucony na drodze jak bezużyteczny <br>przedmiot. Zerwał się z łóżka, drżącymi rękami wciągnął spodnie, włożył bluzę <br>i zapalił lampę. Spod białej umbry padł, szeroki krąg żółtego światła, ciepły, <br>pojednawczy i zachęcający. Teofil otworzył Liwiusza, kajet do słówek łacińskich; <br>po lewej ręce miał słownik i gramatykę. Szedł w tekst jak w las, karczując najpierw <br>nie znane wyrazy. Po każdym takim wyrębie robiło się trochę jaśniej, ale poszczególne
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego