krzyż, ludzie na sąsiednich grobach palili światła na cześć prześladowcy. Róża zaszlochała: <br>- Nie wiem, Panie Boże, nie rozumiem, może musiałeś Kazia odebrać, nie wiem nic, to dziecko niech zaświadczy, że było mądrzejsze ode mnie. <br>Pogrążywszy się przecież, dwie godziny później, pod wpływem obojętności Władysia, w zgrozę i w słodycz poniżenia, bluźniła znowu: <br>- Teraz dopiero mi dobrze. Jestem wolna. Wezmę rewolwer i z tyłu strzelę w syna. Siedzi nad matematyką: głuchy, ślepy, nie zauważa matki, Wejdę i strzelę - może śmierć swoją zauważy. Albo położę się z Adamem, wyjmę nóż spod poduszki, zarżnę cnotliwego katolika, jagnię Chrystusowe. A ty co? Jeżeli policjant nie