Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
marynarskich bluzkach; na gławach mieli indiańskie pióra. Jeden trzymał w rękach łuk, drugi - drewniany toporek.

- Poddaj się! Poddaj się! - wołali nacierając, a Piotruś z całej siły walnął mnie siekierką w kolano.

Kazia patrzyła z pobłażliwym uśmiechem, jak te małe diabły wydarły mi z rąk walizkę, jak urwały mi od płóciennej bluzy guzik z godłem Merkurego, a potem uwiesiły się moich nóg uniemożliwiając zrobienie kroku.

Stałem bezradny i prawdopodobnie śmieszny. Kazia zaczęła chichotać.

- Co oni z tobą robią! Ładnie będziesz wyglądał! Wołaj ludzi na pomoc, bo nie dasz sobie rady.

Złapałem obu chłopców za ręce i ścisnąłem w przegubach tak mocno, że
marynarskich bluzkach; na gławach mieli indiańskie pióra. Jeden trzymał w rękach łuk, drugi - drewniany toporek.<br><br>- Poddaj się! Poddaj się! - wołali nacierając, a Piotruś z całej siły walnął mnie siekierką w kolano.<br><br>Kazia patrzyła z pobłażliwym uśmiechem, jak te małe diabły wydarły mi z rąk walizkę, jak urwały mi od płóciennej bluzy guzik z godłem Merkurego, a potem uwiesiły się moich nóg uniemożliwiając zrobienie kroku.<br><br>Stałem bezradny i prawdopodobnie śmieszny. Kazia zaczęła chichotać.<br><br>- Co oni z tobą robią! Ładnie będziesz wyglądał! Wołaj ludzi na pomoc, bo nie dasz sobie rady.<br><br>Złapałem obu chłopców za ręce i ścisnąłem w przegubach tak mocno, że
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego