butelkę wina i nawet napełnione kieliszki, ale nie patrzeliśmy w tamtą stronę. Ostrożnie dotknął moich włosów - lubiłam ten gest, miał zawsze taki bardzo delikatny dotyk, ręka ześlizgnęła mu się na moją szyję, przytulił głowę do mojej skroni. Czułam, jaki jest rozpalony i zdenerwowany, dłonie miał zimne i spocone.<br>Potem zrzuciliśmy błyskawicznie wszystko to, co mieliśmy na sobie, widziałam, z jaką determinacją, prawie z rumieńcem na policzkach ściągał spodnie i slipy, nerwowo gasząc światło. Musiałam mu pomóc, przede wszystkim psychicznie, ale też się denerwowałam. Potem było już w porządku. W jego szeptach i wyznaniach słyszałam przede wszystkim satysfakcję, że to już się