ubranych przedstawicieli miejscowej ludności pracującej, która w spontanicznie wymusztrowanym stylu wznosi okrzyki, macha chorągiewkami i podaje dzieci do ucałowania. Nagle zza rzędu witaczy wyskakuje jakiś podejrzany element, który zdołał ujść czujnej uwadze sił porządku. Wyskakuje, albo i nie wyskakuje, ponieważ zostaje natychmiast zwinięty; zanim to jednak nastąpi, udaje mu się błysnąć przed oczami zachodniego gościa wyciągniętym z zanadrza transparentem.<br> Podstawić pod transparent książkę, pod oficjalnego gościa - zachodnią publiczność literacką, pod niesubordynowanego demonstranta - wschodnioeuropejskiego pisarza, a pod siły porządku - siły porządku, i już będziemy mieli całokształt typowej sytuacji. Nasz metaforyczny obrazek da się równie dobrze zastosować do Sołżenicyna, jak do, powiedzmy, Milana