na całym ciele i w ogóle. Mimo to szli po cichutku, a zwinny Jaś szeptał wesoło: <br>- Tylko pokażę wam coś cudownego i zaraz sobie pójdziemy. <br> Prowadził ich po schodach, a potem tylko przez jakiś pokój, w którym portiery osłaniały drzwi, i zaraz znaleźli się w ogromnej sali, w której ostro błyszczało coś w dole. To właśnie był basen. Księżyc połyskiwał na tafelkach ścian, gładkie schodki prowadziły w dół, ku cichej, głęboko ciemnej wodzie. <br>- Widzieliście coś podobnego? - szeptał Jaś. - Teraz patrzcie! - Znikł na chwilę w sąsiedniej sali i zaraz wrócił, dźwigając w ramionach olbrzymi, ciemnobiały statek z kominami, zeszedł po schodkach basenu