dni temu sprzeczał się ze Szczęsnym po pogadance o drogach rewolucji proletariackiej. "Zgoda - mówił - we wszystko wierzę, ale w sojusz robotniczo-chłopski nie! My się tego nie doczekamy!"<br>- Popatrz - mówił teraz do niego z muru Szczęsny unosząc bochen nad głową-nie wierzyłeś. A więc masz ten sojusz. I rzucając mu bochen, odliczył:<br>- Sojusz raz!<br>Po nim drugi : - Sojusz dwa!<br>Bochny, wzlatując ponad rękami, falowały taśmowo od muru na środek podwórza, do szopy, gdzie je Weronka odbierała. Ludzie schodzili się zewsząd, żeby obejrzeć tę niespodziankę ze wsi, chleby rzetelne, trzykilowe, na liściach zielonych, a Szczęsny liczył - Sojusz czterdzieści... sojusz czterdzieści jeden...<br>Naliczył