że gdzie indziej nie może. <br>Schodziłem do miasta nawet podczas najgorszych dni, w panicznym, wszechogarniającym lęku, kiedy czułem przerażenie z powodu szumu rzeki przelewającej się w meandrach, bałem się światła lamp na deptaku, ciemnego nieba. Wiedziałem, że muszę wyjść, że nie mogę zostawać sam ze sobą właśnie dlatego, że się boję; nie było to łatwe, łatwiej jest z konkretnym, zlokalizowanym lękiem, choć lęk zlokalizowany przestaje być lękiem, odsyła gdzie indziej, jeszcze dalej w przeszłość, jeszcze głębiej.<br>Najgorsze, że można się bać takich właśnie rzeczy, banalnych, śmiesznych w swej trywialności, niezwiązanych w ogóle z prawdziwym źródłem strachu, tak jakby absurdalne źródła lęku