Typ tekstu: Książka
Autor: Czeszko Bohdan
Tytuł: Pokolenie
Rok wydania: 1974
Rok powstania: 1951
Przechodził deszcz letni.
Ostatnie grube krople uderzały z pluskiem w powierzchnię kałuż, tworząc pękające szybko pęcherze.
- Odpowiedz mi szybko. Ciągnie znowu chmura. Nie ma potrzeby moknąć, poza tym wyglądamy dziwnie tutaj podczas niepogody.
- Co ja będę robił w ciągu całego dnia? Rozumiem - w lesie. Wiadomo. W marszu jestem lub w boju albo odpoczywam na kwaterze, gacie piorę, powiedzmy. Wszy biję. Zgoda.
Ale tutaj w mieście... cały dzień. A to łapanki i nie można wyjść, a to nie ma gdzie zanocować. Najgorsze są puste dni.
Miałem tydzień urlopu na wiosnę i myślałem, że zwariuję. Klatkę zrobiłem, czwartą już, dla królików, stół zreperowałem
Przechodził deszcz letni.<br>Ostatnie grube krople uderzały z pluskiem w powierzchnię kałuż, tworząc pękające szybko pęcherze.<br>- Odpowiedz mi szybko. Ciągnie znowu chmura. Nie ma potrzeby moknąć, poza tym wyglądamy dziwnie tutaj podczas niepogody.<br> - Co ja będę robił w ciągu całego dnia? Rozumiem - w lesie. Wiadomo. W marszu jestem lub w boju albo odpoczywam na kwaterze, gacie piorę, powiedzmy. Wszy biję. Zgoda.<br>Ale tutaj w mieście... cały dzień. A to łapanki i nie można wyjść, a to nie ma gdzie zanocować. Najgorsze są puste dni.<br>Miałem tydzień urlopu na wiosnę i myślałem, że zwariuję. Klatkę zrobiłem, czwartą już, dla królików, stół zreperowałem
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego