Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
nogami fika, jako drugi numer dadzą kroniki katyńskie, my idziemy.
Jassmont zapalił papierosa.
Konstanty, krzepki pięćdziesięciolatek z twarzą wysuszoną, pokreskowaną, zwłaszcza na policzkach, fioletowymi i purpurowymi żyłkami, pewny swoich racji, chrząknął. Piwne oczy patrzyły z typowym dla tych stron przewrotnym uporem, a może to nie upór, ale pobłażanie. Konstanty potarł brodę.
- No jak, nie możecie się zdecydować? Ja się zgadzam, że to świństwo dawać komedię razem z taką tragedią. Zasiedziałem się, będę szedł, dziękuję za herbatę.
Jassmont perwersyjnie wdusił w siebie kłąb gorącej śliny i dymu, zacisnąwszy oczy, powiedział na przydechu: - Dziękuję ci raz jeszcze, może Bóg da, że będę w
nogami fika, jako drugi numer dadzą kroniki katyńskie, my idziemy.<br>Jassmont zapalił papierosa.<br>Konstanty, krzepki pięćdziesięciolatek z twarzą wysuszoną, pokreskowaną, zwłaszcza na policzkach, fioletowymi i purpurowymi żyłkami, pewny swoich racji, chrząknął. Piwne oczy patrzyły z typowym dla tych stron przewrotnym uporem, a może to nie upór, ale pobłażanie. Konstanty potarł brodę. <br>- No jak, nie możecie się zdecydować? Ja się zgadzam, że to świństwo dawać komedię razem z taką tragedią. Zasiedziałem się, będę szedł, dziękuję za herbatę. <br>Jassmont perwersyjnie wdusił w siebie kłąb gorącej śliny i dymu, zacisnąwszy oczy, powiedział na przydechu: - Dziękuję ci raz jeszcze, może Bóg da, że będę w
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego