Typ tekstu: Książka
Autor: Mariusz Cieślik
Tytuł: Śmieszni kochankowie
Rok: 2004
rozstawaliśmy aż do tej chwili.
- A co potem?
- Widzę, że nieźle wczoraj było, a może ci z balkonu to jednak koledzy? Bo też wyglądali na wczorajszych, co?
- Nie, nie koledzy.
- No, potem pojechał pan na dworzec.
Zgadza się. Nad ranem śmieci z całego miasta spływają na dworzec. Można w nich brodzić po kolana, zapadać się jak w stertach liści jesienią, po szyję, po czubek głowy.
- No i oglądał pan rozkład, łaził po peronach, kupił bilet.
- Jakoś nie pamiętam.
- To niech pan sprawdzi w portfelu.
Rzeczywiście, w portfelu miał bilet do S. na pociąg, który odchodzi za trzy godziny.
- Potem poszedł pan
rozstawaliśmy aż do tej chwili.<br>- A co potem?<br>- Widzę, że nieźle wczoraj było, a może ci z balkonu to jednak koledzy? Bo też wyglądali na wczorajszych, co?<br>- Nie, nie koledzy.<br>- No, potem pojechał pan na dworzec.<br>Zgadza się. Nad ranem śmieci z całego miasta spływają na dworzec. Można w nich brodzić po kolana, zapadać się jak w stertach liści jesienią, po szyję, po czubek głowy.<br>- No i oglądał pan rozkład, łaził po peronach, kupił bilet.<br>- Jakoś nie pamiętam.<br>- To niech pan sprawdzi w portfelu.<br>Rzeczywiście, w portfelu miał bilet do S. na pociąg, który odchodzi za trzy godziny.<br>- Potem poszedł pan
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego