harmonię - ktoś grał w jednym z wozów.<br><page nr=11> Zapachniało zupą z kotła - topioną słoniną, kapustą, kartoflami.<br>Dzieci stawały i patrzyły na nas, kiedy tak szliśmy środkiem drogi. Obszczekały nas psy. A potem młoda Cyganka szła obok przez chwilę, kołysząc dziecko w czerwonej chustce zawieszonej na ramieniu i chciała wróżyć ojcu.<br>Ojciec bronił się: - Dziękuję, nie trzeba. - Powiedział nawet: - Nie wierzę we wróżby, proszę pani! - Ale ona szła uparcie przy nas, czasem tyłem, kołysząc dziecko i starała się chwycić ojca za rękę.<br>- Panie profesorze, wszystko powiem z rączki!<br>Dopiero kiedy mijaliśmy ostatni wóz, przy którym stało dwóch Cyganów - jeden stary, w białej koszuli i