Typ tekstu: Książka
Autor: Artur Baniewicz
Tytuł: Drzymalski przeciw Rzeczpospolitej
Rok: 2004
odstępach, pociągnął za spust.
Druga kula zgięła Kajtka w pasie i sprawiła, że zaczął powoli łamać się jak scyzoryk. Trzecia zabiła.
Hanka zwymiotowała, kiedy lufa obróciła się w jej kierunku.
***
W Warszawie tego popołudnia też leżał śnieg. Spadł nad ranem, kiedy Ziętarski jechał do pracy. Teraz został z niego tylko brudny, poszarzały nalot. Stojąc przy oknie swego gabinetu, Ziętarski dopił kawę. Ruszał w stronę zawalonego papierami biurka, kiedy drzwi uchyliły się ostrożnie i do gabinetu zajrzała Ewa. Pewnie swe wejście poprzedziła delikatnym pukaniem, ale gabinet miał masywne drzwi, a spod kancelarii odjeżdżała akurat kawalkada wozów z Ministerstwa Finansów.
- Chciałam to panu
odstępach, pociągnął za spust.<br>Druga kula zgięła Kajtka w pasie i sprawiła, że zaczął powoli łamać się jak scyzoryk. Trzecia zabiła.<br>Hanka zwymiotowała, kiedy lufa obróciła się w jej kierunku.<br>***<br>W Warszawie tego popołudnia też leżał śnieg. Spadł nad ranem, kiedy Ziętarski jechał do pracy. Teraz został z niego tylko brudny, poszarzały nalot. Stojąc przy oknie swego gabinetu, Ziętarski dopił kawę. Ruszał w stronę zawalonego papierami biurka, kiedy drzwi uchyliły się ostrożnie i do gabinetu zajrzała Ewa. Pewnie swe wejście poprzedziła delikatnym pukaniem, ale gabinet miał masywne drzwi, a spod kancelarii odjeżdżała akurat kawalkada wozów z Ministerstwa Finansów.<br>- Chciałam to panu
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego